Kraków: Wielopole 3
W sobotę odwiedziłam Kraków wraz z Pawłem. Tym razem udaliśmy się do restauracji Wielopole 3, której nazwa jest jednocześnie adresem. Nigdy jeszcze tam nie byłam, jednak wyobrażałam sobie to miejsce jako bar z wegańskim i wegetariańskim jedzeniem. Myliłam się.
Restauracja mieści się piwnicach lokalu, panuje mrok rozświetlany światłem o ciepłej barwie. W Wielopolu przyjemnie spędza się czas, jest bardzo klimatycznie.
Na obiad wyruszyliśmy o około godziny 13. Gdybyśmy przyszli 5 minut później, nie byłoby dla nas miejsca. Każdy stolik w restauracji był zajęty.
Zamówiliśmy kawę zbożową i latte na mleku sojowym. Jako danie główne wybrałam szaszłyki z tofu podawane z ziemniakami i sałatką. Ziemniaczki (frytki) były mistrzowskie, idealnie doprawione. Szaszłyk był bardzo smaczny, zawierał tofu wędzone, pieczarki, cebulę, żółtą i zieloną paprykę oraz cukinię. Osobiście doprawiłabym mocniej warzywa i dodała więcej tofu, ponieważ jeden szaszłyk miał dwie kosteczki, a było tak dobre, że chciałabym więcej :)
Paweł wybrał placki ziemniaczane podawane z sosem cumberland i pieczarkami. Sos był wyśmienity, placki trochę za tłuste, ale to w końcu placki ziemniaczane. Bardzo dobre danie.
Co mnie zaskoczyło, wszystkie dania były pięknie i estetycznie podane. Często w wege miejscówkach nie przykłada się zbytniej uwagi do sposobu podania jedzenia. W Wielopolu nie ma przypadkowych elementów na talerzu.
Na deser wybraliśmy jabłka a la crème brûlée oraz racuchy kukurydziane. Widać, że lokal podaje sezonowe dania i desery, co jest dużym plusem, jednak jedzenie owocowych deserów po obiedzie, często nie jest dobrym wyborem i w moim przypadku mój żołądek trochę pocierpiał.
Jeśli chodzi o jabłko a la crème brûlée to byłam trochę rozczarowana. Były to przetarte jabłka z cynamonem, karmelem, a raczej jego kawałeczkami na wierzchu. Nie powalił mnie ten deser.
Dużo smaczniejsze były racuchy kukurydziane z musem truskawkowym (nie pamiętam czy truskawkowy, malinowy czy jeszcze inny).
Za całość, czyli kawy, danie główne i deser dla dwóch osób zapłaciliśmy 50 zł, co jest niewielką kwotą.
Obsługa w lokalu jest bardzo miła i mimo mnóstwa pracy (podziwiam dziewczyny za pracę przy pełnej sali) bardzo pomocna i życzliwa. Lokal jest czysty, ładnie urządzony. A najważniejsza część Wielopola - jedzenie, jest pyszne i świeże, dobrze doprawione, ładnie podane. W menu znajdziemy mnóstwo opcji wegańskich, jeśli się nie mylę, to wszystkie dania są bezglutenowe. Ponadto lokal posiada kartę win wegańskich, serwuje też koktajle z chia i spiruliną.
Polecam <3
Restauracja mieści się piwnicach lokalu, panuje mrok rozświetlany światłem o ciepłej barwie. W Wielopolu przyjemnie spędza się czas, jest bardzo klimatycznie.
Na obiad wyruszyliśmy o około godziny 13. Gdybyśmy przyszli 5 minut później, nie byłoby dla nas miejsca. Każdy stolik w restauracji był zajęty.
Zamówiliśmy kawę zbożową i latte na mleku sojowym. Jako danie główne wybrałam szaszłyki z tofu podawane z ziemniakami i sałatką. Ziemniaczki (frytki) były mistrzowskie, idealnie doprawione. Szaszłyk był bardzo smaczny, zawierał tofu wędzone, pieczarki, cebulę, żółtą i zieloną paprykę oraz cukinię. Osobiście doprawiłabym mocniej warzywa i dodała więcej tofu, ponieważ jeden szaszłyk miał dwie kosteczki, a było tak dobre, że chciałabym więcej :)
Szaszłyki z tofu, frytkami i sałatką |
Paweł wybrał placki ziemniaczane podawane z sosem cumberland i pieczarkami. Sos był wyśmienity, placki trochę za tłuste, ale to w końcu placki ziemniaczane. Bardzo dobre danie.
Co mnie zaskoczyło, wszystkie dania były pięknie i estetycznie podane. Często w wege miejscówkach nie przykłada się zbytniej uwagi do sposobu podania jedzenia. W Wielopolu nie ma przypadkowych elementów na talerzu.
Placki ziemniaczane z sosem cumberland |
Jeśli chodzi o jabłko a la crème brûlée to byłam trochę rozczarowana. Były to przetarte jabłka z cynamonem, karmelem, a raczej jego kawałeczkami na wierzchu. Nie powalił mnie ten deser.
Dużo smaczniejsze były racuchy kukurydziane z musem truskawkowym (nie pamiętam czy truskawkowy, malinowy czy jeszcze inny).
Jabłko crème brûlée |
Racuchy kukurydziane |
Za całość, czyli kawy, danie główne i deser dla dwóch osób zapłaciliśmy 50 zł, co jest niewielką kwotą.
Obsługa w lokalu jest bardzo miła i mimo mnóstwa pracy (podziwiam dziewczyny za pracę przy pełnej sali) bardzo pomocna i życzliwa. Lokal jest czysty, ładnie urządzony. A najważniejsza część Wielopola - jedzenie, jest pyszne i świeże, dobrze doprawione, ładnie podane. W menu znajdziemy mnóstwo opcji wegańskich, jeśli się nie mylę, to wszystkie dania są bezglutenowe. Ponadto lokal posiada kartę win wegańskich, serwuje też koktajle z chia i spiruliną.
Polecam <3
Miejsce faktycznie dość przyjemne, ale w moim odczuciu ( a byłam jedynie raz, więc może trafiłam akurat na słabszy dzień) jedzenie jest bardzo przeciętne i generalnie jest strasznie tłusto. Zamówiliśmy na danie główne to samo co Wy :) Szaszłyk był raczej zaparzony, a nie zgrillowany, to samo z "frytkami", które dla mnie wydały się po prostu mega tłustymi kawałkami ziemniaków. Placki ziemniaczane były też raczej zbyt tłuste, może gdyby były podane z duszonymi, a nie smażonymi znów w dużej ilości pieczarkami to jakoś by cało danie smakowało. A tak tylko całe usta lśniące od oleju :D Przyznaje jedynie, że koktajle są naprawdę pyszne.
OdpowiedzUsuńTo fakt, jest trochę za tłusto...
Usuńfajne miejsce :) zjadłabym takie pyszności :) smaka na noc narobiłaś :)
OdpowiedzUsuńMiejsce bardzo mi się podoba i wszystkie pokazane przez Ciebie dania (może poza plackami ziemniaczanymi, bo nie lubię dań ociekających tłuszczem) by mi bardzo smakowały, a zwłaszcza te szaszłyki wydają się być smakowite :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zawiedziona. Być może trafiłam na takie danie i gdybym zamówiła inne byłabym zachwycona... Ale do rzeczy: Zamówiliśmy 4 x gulasz warzywny z pure ziemniaczanym. Danie niestety było tak beznadziejne, że aż trudno opisać. Około 2 łyżek stołowych czegoś na kształt rozmoczonych ziemniaków pływało w sosie z mąki ( czy jakiegoś innego zagęstnika) i duszonej cebuli... oprócz tego w czymś co w karcie nazywało się GULASZEM WARZYWNYM były jeszcze 3 plasterki ugotowanej marchwi i 1 pieczarka pokrojona na 4 kawałki. Poprosiłam kelnerkę i zapytałam z jakich warzyw jest zrobiony gulasz, bo ja, poza wyżej wymienionymi cebula i marchewką żadnych nie znalazłam (grzyby to nie warzywa :)) i gdzie jest gulasz za który mam zapłacić....? Pani była zmieszana, przepraszała... Ostatecznie nie kazała mi płacić za te dania... Mój 12 letni siostrzeniac w drodze powrotnej obliczył że składniki na wszystkie 4 dania owego "gulaszu" kosztowały do 3 złotych (ok 3 większe ziemniaki, 1 mała marchewka,2 duże cebule, 3 pieczarki, pieprz, s.sól). A dania kosztowałyby (gdybyśmy za nie zapłacili) 54 ZŁOTE !!!!!!!! Ja wszystko rozumiem: że robocizna, że centrum itp... ale takiej przeginki nigdy, przenigdy nie spotkałam.... Wybierającym się do tej jadłodajni radziłabym z góry zapytać co się kryje pod wspaniale brzmiącą nazwą GULASZ WARZYWNY !!! Bo właściwą (oddającą realia) nazwą dla tego dania byłoby: rozmoczone ziemniaki w sosie z cebuli !
OdpowiedzUsuńA tu dla pana kucharz/kucharki z Wielopola 3 wklejam jak powinien wygladać gulasz warzywny:
https://www.google.com/search?q=gulasz+warzywny&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0CAcQ_AUoAWoVChMIyJT-8ozqxgIVRaNyCh3p1wTj&biw=1920&bih=932
Elżbieta Sikora