Veganmania w Krakowie!
W ubiegłą niedzielę w Krakowie odbyła się Veganmania, impreza poświęcona weganizmowi. Organizowana jest przez Otwarte Klatki i ma na celu promowanie weganizmu, nie tylko jako sposobu odżywiania, ale i stylu życia. Na Veganmanię wybrałam się z chłopakiem i Łukaszem, którego wszyscy znają :)
W klubie Fabryka rozłożyło się mnóstwo wystawców. Dominowały stoiska z jedzeniem, ale obecne były również kosmetyki Sweet Piggy, książki, batoniki Zmiany Zmiany, stoisko Polskiego Stowarzyszenia Wegańskiego i Otwartych Klatek. Chciałam sobie kupić książkę Jadłonomi, ale dowiedziałam się, że przyniesie mi ją Mikołaj. Także trzymam za słowo! :)
Pierwszym stoiskiem jakie odwiedziliśmy było stoisko Pierogów z Jasienicy. Strasznie się na nie nakręciliśmy, bo rzadko jemy pierogi (w Rzeszowie to nierealne, w domu się nie chce). Pierogi kosztowały 10 zł za 10 sztuk różnych rodzajów. Były to ruskie, z kapustą, ciecierzycą, zieloną soczewicą (chyba) i reszty nie potrafiłam określić. Niestety, rozczarowałam się. Pierogi nie miały smaku, były suche, niedoprawione i niesłone. Rozumiem, że na tak dużą skalę sprzedaży powinny być neutralne, ale brak przypraw i soli powodował, że jadło się "nic".
Dam im drugą szansę i myślę, że kupimy je na wegańską wigilię. Przyda się sos sojowy :)
Strasznie się nimi najadłam, a nie zjadłam 3, bo nie dałam rady. Niestety nie można poprzestać tylko na pierogach, gdy wokół jest tyle pysznego jedzenia. Ruszyliśmy na stoisko Krowarzywy, która specjalnie odwiedziła Kraków i wzięliśmy Oceanexa na pół. W międzyczasie kupiłam ciasto buraczano-malinowe u Słodkie Vege, bo kolejka i znikające z prędkością światła ciasta na ich stanowisku budziły we mnie niepokój. A co, jak zaraz nic nie będzie?
Usiedliśmy gdzieś w kącie i zaczęło się om nom nom... Zarówno burger jak i ciasto były 10/10!
Po "małym" obżarstwie wybraliśmy się na wykład wege dietetyk Moniki Areczuk. Wcześniej pokaz gotowania miała Alicja z bloga Wegan Nerd, jednak przyjechaliśmy za późno żeby go obejrzeć.
Następnym wykładem był wykład Emila z VeganWorkout. Emil w zabawny lecz w dalszym ciągu naukowy sposób, omówił 6 najważniejszych zagadnień dotyczących sportu na weganizmie.
Po wykładzie zafundowaliśmy sobie po lodzie z Zielonego Talerza i spotkaliśmy się ze znajomymi.
Lody były dobre, lecz według mnie za tłuste, za bardzo takie "maziste". Brakowało im lekkości, a ze smakiem było różnie. Mimo wszystko świetnie, że są dostępne w Polsce wegańskie lody.
W przerwach między jedzeniem popijaliśmy bardzo dobry napój a la Fritz Cola - Mr. Dark.
Na sam koniec zjedliśmy jeszcze hotdoga na pół. Był bardzo smaczny, kiełbaską na pewno nie była Polsoja. Sama parówka była bardzo pieprzna i lekko pikantna. Mniam ;)
Na wynos zabraliśmy ze sobą po burgerze jaglanym z Nova Krova, kremówce i torcie czekoladowo miętowym z Zielonego Talerza i batoniku Zmiany Zmiany.
Impreza była fantastyczna, świetni ludzie, pyszne jedzenie. Chcę takich więcej! :)
W klubie Fabryka rozłożyło się mnóstwo wystawców. Dominowały stoiska z jedzeniem, ale obecne były również kosmetyki Sweet Piggy, książki, batoniki Zmiany Zmiany, stoisko Polskiego Stowarzyszenia Wegańskiego i Otwartych Klatek. Chciałam sobie kupić książkę Jadłonomi, ale dowiedziałam się, że przyniesie mi ją Mikołaj. Także trzymam za słowo! :)
Stoisko "Droga przez mąkę" |
Pierwszym stoiskiem jakie odwiedziliśmy było stoisko Pierogów z Jasienicy. Strasznie się na nie nakręciliśmy, bo rzadko jemy pierogi (w Rzeszowie to nierealne, w domu się nie chce). Pierogi kosztowały 10 zł za 10 sztuk różnych rodzajów. Były to ruskie, z kapustą, ciecierzycą, zieloną soczewicą (chyba) i reszty nie potrafiłam określić. Niestety, rozczarowałam się. Pierogi nie miały smaku, były suche, niedoprawione i niesłone. Rozumiem, że na tak dużą skalę sprzedaży powinny być neutralne, ale brak przypraw i soli powodował, że jadło się "nic".
Dam im drugą szansę i myślę, że kupimy je na wegańską wigilię. Przyda się sos sojowy :)
Pierogi z Jasienicy. |
Strasznie się nimi najadłam, a nie zjadłam 3, bo nie dałam rady. Niestety nie można poprzestać tylko na pierogach, gdy wokół jest tyle pysznego jedzenia. Ruszyliśmy na stoisko Krowarzywy, która specjalnie odwiedziła Kraków i wzięliśmy Oceanexa na pół. W międzyczasie kupiłam ciasto buraczano-malinowe u Słodkie Vege, bo kolejka i znikające z prędkością światła ciasta na ich stanowisku budziły we mnie niepokój. A co, jak zaraz nic nie będzie?
Usiedliśmy gdzieś w kącie i zaczęło się om nom nom... Zarówno burger jak i ciasto były 10/10!
Oceanex z Krowarzywa. Wybaczcie za nieostre zdjęcie, |
Ciasto buraczano malinowe. |
Stoisko Słodkie Vege. |
Po "małym" obżarstwie wybraliśmy się na wykład wege dietetyk Moniki Areczuk. Wcześniej pokaz gotowania miała Alicja z bloga Wegan Nerd, jednak przyjechaliśmy za późno żeby go obejrzeć.
Następnym wykładem był wykład Emila z VeganWorkout. Emil w zabawny lecz w dalszym ciągu naukowy sposób, omówił 6 najważniejszych zagadnień dotyczących sportu na weganizmie.
Po wykładzie zafundowaliśmy sobie po lodzie z Zielonego Talerza i spotkaliśmy się ze znajomymi.
Wybrałam smak ciasteczkowy oraz różano kardamonowy. |
Lody były dobre, lecz według mnie za tłuste, za bardzo takie "maziste". Brakowało im lekkości, a ze smakiem było różnie. Mimo wszystko świetnie, że są dostępne w Polsce wegańskie lody.
W przerwach między jedzeniem popijaliśmy bardzo dobry napój a la Fritz Cola - Mr. Dark.
Samosy Łukasza :) |
Zmiany, zmiany. Oczywiście musiałam kupić Kosmosa na drogę! :) |
Hot dog z "Umami" |
Umami. |
Na sam koniec zjedliśmy jeszcze hotdoga na pół. Był bardzo smaczny, kiełbaską na pewno nie była Polsoja. Sama parówka była bardzo pieprzna i lekko pikantna. Mniam ;)
Na wynos zabraliśmy ze sobą po burgerze jaglanym z Nova Krova, kremówce i torcie czekoladowo miętowym z Zielonego Talerza i batoniku Zmiany Zmiany.
Impreza była fantastyczna, świetni ludzie, pyszne jedzenie. Chcę takich więcej! :)
byłam, próbowałam i chętnie wybrałam bym się jeszcze raz i jeszcze - świetne wydarzenie, pyszne jedzenie :)
OdpowiedzUsuńJezuuuuu <3
OdpowiedzUsuńbyłam, zobaczyłam, najadłam się :D ciasto z buraka obłędne, masło fistaszkowe towarzyszy placuszkom na blogu a na wspomnienie tego hummusu aż cieknie ślinka :)
OdpowiedzUsuń